Kapitan Z 24 wydobyty z teczek

Gazeta Radomszczańska, V 2007 r.

Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. To przysłowie sprawdziło się w przypadku agenta Kapitana Z 24, który przyczynił się do rozbicia oddziałów Konspiracyjnego Wojska Polskiego, założonego przez legendarnego "Warszyca". Agent prowokator, sam zginął wskutek prowokacji, przygotowanej przez swoich mocodawców z Informacji Wojskowej.

Od wielu lat historycy zastanawiali się, w jaki sposób doszło do rozbicia KWP. Była to przecież organizacja przestrzegająca bardzo ściśle reguł konspiracji. Żmudne badania prowadzone przez Jerzego Bednarka z IPN pokazały, że stał za tym jeden człowiek, Kapitan Z 24, któremu pomógł przewrotny los. Jego dzieje to gotowy materiał na film, niewiele ustępujący słynnemu J 23. Na kanwie tych wydarzeń Zbigniew Nienacki (autor cyklu o Panu Samochodziku) napisał zresztą powieść "Worek judaszów". Na jej podstawie powstał także film "Akcja Brutus".

Zdecydował przypadek

Jak było naprawdę? Aresztowanie w Częstochowie Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca" w czerwcu 1946 roku nie przerwało działalności KWP. W terenie pozostali ludzie gotowi w każdej chwili do podjęcia walki. - Wielu żołnierzy miało tylko sporadyczny kontakt z dowództwem, więc Urząd Bezpieczeństwa w Łodzi nie potrafił zlikwidować od razu całych struktur wojskowych. W ich rozbiciu pomogli funkcjonariusze Informacji Wojskowej i Główny Zarząd IW - opowiada Bednarek.

Jak zwykle bywa, zadecydował przypadek. W1946 roku, w Gdańsku, podczas jazdy tramwajem młoda dziewczyna, Erika Kaliszczyk, przysłuchiwała się głośnej rozmowie trzech mężczyzn ubranych w mundury żołnierzy II Korpusu Polskiego (jego dowódcą był generał Władysław Anders). Ojciec Eriki również służył pod Andersem, ale dziewczyna nie miała z nim żadnych kontaktów. Zapytała więc, czy któryś z rozmówców go nie zna. Jeden z nich natychmiast potwierdził. Zaskoczona i szczęśliwa dziewczyna poprosiła życzliwego oficera o przekazanie ojcu naprędce napisanej wiadomości. - To był początek jednej z największych prowokacji, jakie Informacja Wojskowa przeprowadziła wobec zbrojnego podziemia niepodległościowego. Ten "życzliwy" oficer był bowiem agentem Głównego Zarządu Informacji Wojskowej - wyjaśnia Bednarek. - A Erikę poprosił o rewanż. Jak się. jej przyznał, szukał kontaktów z konspiracyjnym, antykomunistycznym podziemiem. Dziewczyna zgodziła się mu pomóc, pochodziła bowiem z Radomska i wiedziała sporo o działających tu oddziałach KWP. Agent o rozmowie z dziewczyną poinformował swoich przełożonych. Major Naum Lewandowski, oficer sowiecki w służbie IW, od razu zorientował się, że jest to fantastyczna okazja dotarcia do żołnierzy "Warszyca". Operacji nadano kryptonim "Las", a agent, jako wysłannik generała Andersa, miał stworzyć nowy sztab, który byłby mu podporządkowany. Agentowi nadano pseudonim Kapitan Z 24.

Agent Z 24 w akcji

Kapitan Z 24 skontaktował się z Eriką i dowiedział się, że w Radomsku mieszka Kazimiera Wrzalik, znana z działalności konspiracyjnej w czasie okupacji i mająca kontakty z żołnierzami KWP w Radomsku i grupami leśnymi z powiecie radomszczańskim. Sytuacja sprzyjała agentowi. W Zarządzie Głównym Informacji Wojskowej spreparowano dla Kapitana Z 24 rozkazy Andersa, mianujące go następcą "Warszyca" i mógł ruszyć w teren. - Po raz pierwszy pojawił się w Radomsku 9 sierpnia 1946 roku. Dzięki rodzinie i krewnym Eriki zdołał poznać Jana Nowaka, "Cisa-Troję", zastępcę komendy powiatowej KWP w Łasku, a następnie został skontaktowany z "Jurem" (nazwisko nieznane), którego oddział partyzancki był podporządkowany komendzie powiatowej KWP w Radomsku - opowiada pracownik IPN. - W Radomsku Kapitan Z 24 poznał także Henryka Glapińskiego "Klingę", którego specjalnie sprowadzono do miasta. By to dowódca oddziału "Warszawa", działającego w powiatach radomszczańskim i częstochowskim. Dzięki takim znajomościom, informacje o działaniach KWP na bieżąco spływały do Informacji Wojskowej. W ciągu zaledwie trzech tygodni podporządkował sobie dowódców, zorganizował mieszkania konspiracyjne w Radomsku i Łodzi, zebrał dane o sieci wywiadowczej KWP, przyjmował meldunki i przekazywał im pieniądze, w tym... dolary. Kapitana Z 24 trzeba docenić: miał żelazne nerwy, tupet i szczęście.

Praktycznie egzekucja

Pod koniec 1946 roku Główny Zarząd Informacji Wojskowej rozpoczął likwidację oddziałów KWP. Jako pierwszy został aresztowany "Klinga". Doszło do tego w Warszawie, w wyniku zaplanowanej przez funkcjonariuszy IW akcji. Po przewiezieniu do Łodzi, wyrokiem sądu został skazany na karę śmieci. Zamordowano go w lutym 1947 roku. Trudniej poszło z "Jurem", który podejrzewał, że Kapitan Z 24 nie jest tym, za kogo się podaje. Agent skłócił jednak żołnierzy z dowódcą, który ostatecznie zgodził się na ewakuację swojego oddziału na Lubelszczyznę. 13 partyzantów umieszczono w szczelnie zamkniętej ciężarówce. Przed Garwolinem samochód nagle się zatrzymał, szofer wyskoczył, a do partyzantów zaczęli strzelać agenci Informacji Wojskowej. - To była praktycznie egzekucja - stwierdza Jerzy Bednarek. Ostatni dowódca, Jan Nowak, został zatrzymany, podobnie jak "Klinga", w Warszawie. Akcja "Las" zakończyła się całkowitym powodzeniem. Co stało się z nieświadoma, swojej roli główną sprawczynią całego nieszczęścia, Eriką Kaliszczyk? Również została aresztowana przez UB, ale zwolniono ją z więzienia. Jakie były jej dalsze losy, nie wiadomo.

Współpraca z Niemcami

Kim był Kapitan Z 24? Do niedawna jego dane były utajnione. Z odnalezionych przez Bednarka dokumentów wynika, że chodzi o Zygmunta Lercela z Włocławka. Co o nim już wiadomo? Brał udział w kampanii wrześniowej. Zwolniony z oflagu, zamieszkał w Warszawie. Działał w ZWZ, współpracował z AK Po powstaniu wyjechał do Pruszkowa, gdzie przebywała jego rodzina. Tam wstąpił do Kripo, policji niemieckiej, i rozpoczął współpracę z okupantem. Prawdopodobnie chciał w ten sposób zbliżyć się do rodziny, przebywającej w pruszkowskim obozie. Potem jego drogi wiodły na Zachód, gdzie uciekł, bojąc się, że nowe władze ukarzą go za współpracę z Niemcami, Służył nawet w II Korpusie we Włoszech. Ale ponieważ nie mógł ściągnąć do siebie żony i córki, zdecydował się na powrót. Zdezerterował z wojska i zgłosił się do polskiej ambasady. Po powrocie do Polski niemal natychmiast pojawił się w Informacji Wojskowej, proponując współpracę i opowiadając także swoje okupacyjne dzieje. Był długo sprawdzany przez funkcjonariuszy Informacji. Ostatecznie weryfikacja wypadła dla niego pozytywnie. Został agentem organów Informacji Wojskowej, brał udział w wielu akcjach... Posługiwał się głównie prowokacją i dezinformacją. Udanie, ale do czasu.

Smutny koniec agenta

W1948 roku miał rozpracować organizacje niepodległościowe w Przemyślu, ale oficerom prowadzącym nie podobały się już stosowane przez niego metody. Na dodatek dekonspirował się przed obcymi ludźmi i chwalił "niebezpiecznie dużą wiedzą na temat działań operacyjnych". To doprowadziło do jego aresztowania w 1948 roku i osadzenia w więzieniu w Krakowie. - Szybko załamał się. Próbował kilka razy popełnić samobójstwo, był pilnowany praktycznie przez 24 godziny na dobę. Nie wierzył, że z cenionego pracownika stał się ofiarą systemu - mówi Jerzy Bednarek. Stanął przed sądem, ale nie postawiono mu zarzutu związanego z ujawnieniem działalności Informacji Wojskowej. Wyciągnięto na światło dzienne jego współpracę z Niemcami w Pruszkowie. Wrobiono go też w nielegalne posiadanie broni, dzięki czemu mógł być sądzony przez sąd wojskowy, orzekający najwyższe wyroki. Śledztwo w jego sprawie trwało do stycznia 1950 roku. Rozprawa w trybie tajnym odbyła się w Warszawie. W marcu tego samego roku zapadł wyrok; kara śmierci. Rozstrzelano go l czerwca. Skończył tak, jak ci, których wskazywał jako wrogów Polski Ludowej.

z24_1.jpg (47908 bytes)

JACEK DROŻDŻ
j.drozdz@dziennik.lodz.pl

z24_2.jpg (14804 bytes)